Prac remontowych u nas cały czas dużo, choć nie są one już tak wymagające, brudne i hałaśliwe. Wkraczamy właśnie w szeroko rozumiany etap wykończeniówki i już coraz odważniej myślę nad wizją wyglądu naszych wnętrz. W głowie mam mnóstwo pomysłów. Co chwilę zmieniam zdanie, kombinuję, wymyślam i wybieram. Mimo że na większość z nich wciąż jestem jeszcze niezdecydowana to mam jednak solidną bazę, na podstawie której będę dopieszczać swój wymarzony kąt. Czym ona jest? To moja osobista recepta na te właśnie wnętrza. Kilka punktów, według których „buduję” swoje miejsce. Nie jednak katalogowe, bez charakteru, dopieszczone w każdym centymetrze i bezosobowe. Moje miejsce, które chcę tworzyć instynktownie, gdzie nie będę ukrywać swojej osobowości i gdzie wreszcie będę się czuć sobą.
Jeśli kiedyś mnie odwiedzisz lub ja cię do siebie zaproszę, co sobie o mnie i moim wnętrzu pomyślisz? Czy choć trochę dowiesz się, kim jestem? Jaki naprawdę mam charakter i co mi w duszy gra?
Zaakceptować białe ściany
Mam ich u siebie całe mnóstwo. Nic na nich nie wisi, nic je nie zdobi, nic nie jest na nich wyeksponowane. Jedyną w nie ingerencją są normalne ślady użytkowania, czyli głównie gryzmołki córki 🙂 Dlaczego moje ściany nie zachwycają ferią barw, a dla wielu mogą wydawać się niewykończone albo nudne? Ponieważ daję sobie czas. Czas na pomieszkanie. Nie chcę urządzać wszystkiego na tip-top. Chcę dokładnie poczuć to wnętrze i to, czego mi w nim potrzeba. Już teraz wiem, że brak silnych kolorystycznych bodźców mnie uspakaja, a biel dodatkowo wycisza i relaksuje. Świadomie daję sobie chwilę na niezdecydowanie.
(spróbować) Z niczego zrobić coś…
To mój najlepszy sposób na kreatywność, odrobinę szaleństwa i oryginalność. Mogłabym miksować ze sobą designerskie meble, inwestować krocie w abstrakcyjną sztukę i wybierać szlachetne i niespotykane materiały, oj…byłoby oryginalnie. To nie jest złe podejście, ale czy jedyne słuszne??
Długo szukałam mebla na ubrania mojej 2-letniej już córki. Z racji braku przestrzeni na pojemną szafę, musiałam się zadowolić niewielkich rozmiarów komodą. Niestety, nic nie przykuwało mojej uwagi, mimo że miałam określoną wizję na jej wygląd. A to kolor nie ten, bo za różowy. A to kształt nie odpowiedni, bo zbyt infantylny. Detal też zbyt pospolity, bo wszędzie tylko motylki, kwiatki i księżniczki… W końcu powiedziałam stop i wzięłam sprawy w swoje ręce.
O metamorfozie komody IKEA RAST myślałam już od dawna. To niemalże ikona wśród mebli do przeróbek a internet tonie od ilości pomysłów na nią. Pomyślałam sobie: Wszyscy przerabiają RAST-a, przerobię i ja! Zdecydowałam się na geometryczny ornament w skandynawskim duchu. Kolory? Zdecydowanie pastele. Pudrowy róż i delikatna szarość w trzech odcieniach. Standardowe gałki do szuflad zastąpiłam uchwytami z naturalnej skóry, ale wykonałam je samodzielnie, amatorskim sposobem. Na koniec, aby mebel zyskał nieco lekkości, dodałam mu stożkowe, lekko pochylone nogi.
Całość jest delikatna i wyważona, ale trochę jak ja…z charakterem 🙂 Marysia dostała komodę słodką i dziecięcą, ale tak jak chciałam, na mój nieoczywisty, artystyczny sposób.
Dostrzec w materiale potencjał
W naszym wciąż remontowanym starym domu, pod częściowo odpadającym tynkiem natrafiliśmy na starą cegłę. To nic dziwnego, w końcu cały dom jest z niej zbudowany. Dla mnie jednak była ona naprawdę ładna. Na tyle ładna, że szkoda mi było ją zakrywać. Ktoś by zapytał: Gdzie ja widzę jej piękno? Cegłówki mają różną wielkość, niektóre są krzywe, wystają. Większość jest oblepiona starym tynkiem, przebarwiona, uszkodzona… O co tu chodzi?? Tak! To moja artystyczna dusza właśnie się odzywa i ciągnie mnie do rozwiązań nieoczywistych. Ja w tej cegle widzę TO COŚ właśnie, to coś, co trudno mi jest opisać. Takie kontrastujące połączenie surowej cegły z gładką białą ścianą urzeka mnie…i nic na to nie poradzę. Nie ma takiego koloru na ścianę, który by ją zastąpił. Nie ma takiej tapety, którą użyłabym w zamian…
Docenić to, co już jest.
Nie chciałabym tworzyć ultra nowoczesnych lub stylizowanych na pałacowe wnętrz w przedwojennym starym domu. Czy nie lepiej docenić to, co już mamy i przekształcić to w atut? Mimo że mąż uwielbia wszystko, co świecące i glamour ciężko mi myśleć o błyszczącym żyrandolu na tle starej cegły. Moja introwertyczna natura uwielbia wszystko, co stare i co ma historię. Dlatego też nie usunęłam zabytkowych, drewnianych ościeżnic.
Nie zakryłam również starych, drewnianych belek stropowych.
Są one w moich skromnych, trochę minimalistycznych wnętrzach, jednymi z ważniejszych elementów. Tak sobie myślę, że siłą każdego wnętrza jest wykorzystanie jego naturalnych walorów i wydobycie potencjału drzemiącego czy to w jego formie, elementach, czy choćby w najmniejszych detalach.
To, co Ci pokazałam to wnętrze introwertyczki, skromnej i spokojnej, która nie lubi nadmiaru błyskotek i zbędnych elementów. Koi ją minimalizm, prostota i harmonia, ale jak na typową kobietę przystało, ma też swoją odmienną naturę… Jest charakterna i ciągnie ją do rozwiązań niestandardowych. Ma artystyczną duszę, która karze jej zmieniać, przerabiać i zachwycać się czymś na pozór niezbyt ciekawym. Wciąż niezdecydowana marzycielka z ogromnym sentymentem do przeszłości, rzeczy starych i z ciekawą historią.
Chcesz mnie poznać bliżej? Zapraszam, zostań na dłużej:)
Biorę udział w konkursie Homebook.pl i walczę o mój wymarzony wystrój wnętrza.
https://www.homebook.pl/ideabooki/673228_co-kryje-moje-wnetrze
Takie wnętrza mają swój urok, jeśli Tobie to odpowiada to wszystko jest w porządku w końcu to Twoje ściany 🙂
To jest chyba najważniejsze…żeby we własnym wnętrzu to przede wszystkim właściciel czuł się dobrze:)
Wpis ciekawy i inspirujący, jak zwykle. Doceniam zalety bieli, ale jednak wolę bardziej intensywne kolory. Biel chyba też nie odpowiada mojej osobowości i temperamentowi.
Dziękuje, miło mi, że się podoba. Nie wykluczam, że w swoim czasie może też zdecyduję się na jakąś delikatną kroplę koloru w swoich wnętrzach:)
Biel jest piękna i prosta, ja nie mogłabym jednak mieszkać w białych ścianach 🙂 dzieci i pies plus białe ściany zdecydowanie do siebie nie pasują 🙂 Szczególnie w mokre jesienne dni 🙂
Białe wnętrza potrafią być naprawdę super i mieć taki swój własny charakterystyczny urok 🙂
U nas też planujemy mieć białe ściany, u dzieci tylko kolorowe.
Ja np. mam białe ściany i bardzo mi się to podoba, jedynie mam zdjęcie w ramce z moim mężem i synkiem <3 Plus kupiłam sobie klasyczną makramkę z http://www.domli.pl
Witaj Marto, wpadłam tu całkowicie przypadkowo podczas szukania sposobów na komodę rast i przepadlam… Bardzo pasuje mi Twoje poczucie estetyki, moje mieszkanie też wypełnia kolor bieli i naturalnego jasnego drewna, co najlepiej przynosi ukojenie wieczorową porą 😉 Podjęłam się prac przy komodzie, która jest rzeczywiście dość niska w oryginalne… Możesz zdradzić swój patent na zamocowanie nóżek? Zakupiłam 15cm skosy, ale spod komody ma sporą wnękę i się utopią. Jak rozwiązałas ten problem?
Ja osobiście uznaję tylko białe ściany, bo nie ma dla mnie piękniejszego koloru. Biały nigdy mi się nie znudzi, wszystkie dodatki wyglądają na nim dobrze. Teraz, kiedy mam przesyt biało-czarnych, sterylnych pomieszczeń, wystarczyło dodać kolorowy obraz, dywan, świec i całe wnętrze od razu wygląda inaczej 🙂
Najpiękniejsza przeróbka komody Rast jaką dotychczas widziałam. I podbijam pytanie, jak przymocowane są nóżki – można prosić o jakieś zdjęcia?